Przysłowiowe sto lat minęło od poprzednich "ulubieńców miesiąca". Cóż powiedzieć, wielu ich nie było. Czasy obsesyjnego kupowania i testowania kosmetyków mam już za sobą (czasem lepiej posłuchać skóry), a powtarzać się nie lubię. W tym miesiącu mnie jednak natchnęło. Maj, taki piękny, taki bogaty w rzeczy ujmujące, musiałam poddać się i ja. Ale dość tych kolorowanek. Poczynając od maja, postaram się publikować podsumowania faworytów.
Kosmetycznie: Dla śledzących mnie na Instagramie, Facebooku, a nawet tutaj, żadnym zaskoczeniem nie będzie obecność kwasów od BravuraLondon. Choć testy wciąż trwają, a recenzja powoli się pisze, mogę z czystym sumieniem wciągnąć je na listę. Przeżyłam jakiś czas temu okres zmęczenia wszystkim. Brak rezultatów na twarzy po prostu mnie przytłoczył, makijaż ograniczałam do weekendów, a pielęgnacja po prostu mnie wkurzała. Bravura przyszła na ratunek i dzięki im za to - odkrywam nowe pokłady fascynacji kosmetycznej!
Marzycielsko: Profil 100gramsofsun na Instagramie po prostu mnie przerósł. Wypatrzyłam go w najnowszym numerze Glamour i od razu zaobserwowałam. Woda, piasek, wakacje - choć wyjazdy to ich temat przewodni, obiecuję, że to nie sama Australia. Wręcz przeciwnie. Odkryłam nawet, że patrzenie na słonie jest równie relaksujące, co widok błękitnej tafli o zachodzie słońca!
Kulturalnie: Po części dotknęłam tematu w poniedziałkowym Weekly Life. Moim majowym hitem kulturalnym (książkowo-kinowo-artystycznym) jest, zdecydowanie, Disney'owska Alicja. Szalony Kapelusznik, Królowa Kier, gadające króliki... Uwielbiam wszystko! Historia budzi moje wewnętrzne dziecko, a przy tym przekazuje morały, których jako brzdąc z pewnością bym nie wyłapała. Taki mix dla dzieci i dorosłych. Choć nie oszukujmy się, poszłam tam dla Johnnego. Ale film gorąco polecam!
Inspiracyjnie: Lily Pebbles. Zdecydowanie faworytka na YouTube. W maju postawiła na #Everydaymay i powiem szczerze, było lepiej niż w roku ubiegłym. Codziennie po filmiku - to dopiero wyzwanie! Tyle treści, tyle zabawy, a przy tym jakość na przyzwoitym poziomie. Jedyne, czego chciałam wieczorem, to usiąść do bloga. Przydały by się światła studyjne, bo to właśnie brak zdjęć powstrzymuje mnie przed częstszym pisaniem.
A jak wam minął maj? Czujecie, że to już połowa roku? Ja wciąż żyję w maju... 2015! To wszystko leci tak szybko. Z jednej strony się cieszę, z drugiej rozpaczam, ale taka kolej rzeczy. Czasu się nie zatrzyma, ucieka tak samo, dla każdego. Podzielcie się waszymi ulubieńcami miesiąca w komentarzach. Może przyjdzie wam do głowy coś, bez czego kompletnie nie mogliście się obejść? Czekam, pozdrawiam, całuję i zapraszam wkrótce. Kolejna nowość już w poniedziałek!




Jeju ale miło przeczytać takie słowa o sobie :), pomyśleć, że jeszcze rok temu byłam całkiem inną osobą, a teraz śmiało muszę przyznać, że sport to moja największa pasja, a nawet nieskromnie, że udało mi się już zmobilizować kilka osób, przede wszystkim siebie samą mobilizuję codziennie! Nawet, gdy bardzo zmęczona wracam z pracy.
OdpowiedzUsuńMaj to mój ukochany miesiąć i jest mi potwornie żal, że już się skończył. Niestety następny dopiero za rok :(. Mam jednak nadzieję, że czerwiec będzie dla nas łaskawy i że poza upałami zafunduje nam jakieś przyjemne niespodzianki! Czekam na nowości i mam nadzieję, że blokada nie będzie Cię dopadać :)
Czas leci baaardzo szybko, dopiero zaczynałam LO, a w maju pisałam matury.
OdpowiedzUsuńPo nich zbierałam siły (do tej pory zbieram), i dopiero powoli zaczynam czuć wakacje.
Super post. ;)
http://mondayxmorning.blogspot.com/